O tym jak ważna dla ludzi jest możliwość komunikowania się między sobą uświadamiamy sobie gdy bariera językowa ten kontakt nam utrudnia lub wręcz uniemożliwia – myślałem wsiadając na pokład samolotu, którym wróciłem z Tel Avivu do Polski. Nie przeczuwałem nawet na jakie bariery natrafię w kraju, w którym język polski jest językiem państwowym.

Czytam i słucham wypowiedzi sformułowanych w znanym mi od dziecka języku i zastanawiam się czy ich autorzy po prostu posługują się słowami, których znaczenia nie znają czy też celowo ich znaczenie zmieniają. Pisząc w skrócie: czy to ignorancja czy obskurantyzm.

Jednym z tych pojęć jest Holokaust odmieniany ostatnio w Polsce przez wszystkie przypadki. Słowo, które weszło do polszczyzny i innych języków po drugiej wojnie światowej na określenie zaplanowanej przez Niemców Zagłady Żydów. Nigdy nie przyzwyczaiłem się do nadużywania tego określenia na potrzeby innych tragedii, czuję wewnętrzny sprzeciw gdy słyszę o holokauście drzew w Puszczy Białowieskiej czy holokauście zwierzątek futerkowych. W znanym nam, współczesnym świecie Holokaust oznacza zaplanowany i skrupulatnie realizowany plan likwidacji całego Narodu Żydowskiego przy użyciu metod przemysłowych, realizowany przez aparat państwowy III Rzeszy – przy skromnym lub nieskromnym udziale i przyzwoleniu innych grup narodowościowych, zwanych poprawnie politycznie – etnicznymi.

Już słyszę te głosy licytujące liczby ofiar III Rzeszy nie będące żydami i uświadamiające mnie o stratach ludzkich Narodu Polskiego. Wiem i pamiętam. Niemcy winni są nie tylko zbrodni Holokaustu ale też zbrodni ludobójstwa, masowych mordów, morderstw, gwałtów i prześladowań … Czy Holokaust Narodu Żydowskiego umniejsza niemieckie zbrodnie ludobójstwa Romów, masowych mordów na homoseksualistach i niepełnosprawnych czy eksterminacji polskich elit społecznych? Zdecydowanie NIE. Każda z tych zbrodni jest tragedią dla ofiar i reszty świata. Każda z tych zbrodni jest krzywdą nie do naprawienia a obowiązkiem obecnych i przyszłych pokoleń jest niedopuszczenie do powtórki z tej historii. Historii, której najciemniejszą kartę stanowi pomysł całkowitego wytępienia Narodu Żydowskiego. Właśnie przez wzgląd na odosobniony w historii świata zamysł i sposób realizacji planu Endlösung nie możemy pozwolić by określenie Holokaust zostało zdewaluowane, rozdrobnione i przez to pozbawione swego koszmarnego znaczenia.

Tak jak nie można ujednolicić i zrównać ze sobą zbrodni dokonanych na poszczególnych narodach i grupach społecznych, tak samo nie można uogólnić i zrównać między sobą zbrodniarzy. Mam tu na myśli bezsensowną wypowiedź premiera Morawieckiego z Monachium. W jednym zdaniu zrównał On SS-Sturmmanna Ernsta Weffelsa z Bogusławem Janem Pilnikiem i ze Stellą Kübler-Isaacksohn. Uczciwie przyznam: nie rozumiem co Mateusz Morawiecki chce osiągnąć takimi wystąpieniami, jaką tezę udowodnić? Nikt nie neguje, że byli żydzi kolaborujący z Niemcami – czy ten fakt według Mateusza Morawieckiego oznacza, że w narodzie żydowskim istniało przyzwolenie na szmalcownictwo? A może ten fakt umniejsza potworność Holocaustu i tragedię Narodu Żydowskiego? A może teza brzmi: ani III Rzesza Niemiecka ani Naród Polski nie zrobili Żydom niczego, czego Żydzi sami by sobie nie zrobili? Każda implikacja wynikająca z wypowiedzi Polskiego Premiera jest bezsensowna.

Dziś rano wysłuchałem wywiadu z Panią Romaszewską, która próbowała przekonać słuchaczy, że w dyplomacji winno się korzystać z usług profesjonalnego tłumacza po to, by do takich wpadek jak monachijska nie dochodziło. Bzdura, wypowiedź Premiera brzmi równie obelżywie po polsku jak i po angielsku a problemem jest fakt, że taka myśl w głowie współczesnego europejskiego polityka w ogóle się narodziła.

Równie kuriozalna jest wypowiedź Mateusza Morawieckiego z Berlina, zgodnie z którą Polska i Polacy nie mają nic wspólnego z wydarzeniami marca ’68 z tego prostego powodu, że Polska wtedy nie istniała. Istniał jakiś komunistyczny reżim, który paskudnie traktował Żydów. Skądinąd w tej polskiej wersji polityki historycznej lansowana jest teza, że reżim komunistyczny w Polsce kreowali i tworzyli wyłącznie Żydzi z żydokomuny, czyli to Żydzi paskudnie traktowali Żydów: w czasie wojny Żydzi kolaborowali z Niemcami przeciw Żydom i zajmowali się szmalcownictwem – również na szkodę Żydów. Po wojnie Żydzi pozbawili Żydów majątków a następnie wypędzili ich z Polski do Syjonu. Machiaweliczni są Ci Żydzi, którzy ponad 70 lat temu rozpoczęli kampanię oszczerstw przeciwko nieskazitelnemu Narodowi Polskiemu, jedynemu Sprawiedliwemu w Europie, który udzielał im schronienia gdy reszta podłej Europy wypędzała ich ze swoich granic. Taki europejski nonkonformista po prostu a teraz Izrael odmawia temu Wielkiemu Narodowi nawet głupiego drzewka w Yad Vashem. Spokojnie, Pan Premier naprawił to niedopatrzenie oddając hołd systemowym antysemitom i kolaborantom z Brygady Świętokrzyskiej Narodowych Sił Zbrojnych.

Jaki cel mają Ci Żydzi w szkalowaniu Polski i Polaków? Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze – bądź w tym wypadku – jak nas przekonują kolejni politycy – o reprywatyzację.

I tu kolejny dysonans. Zgodnie z definicją reprywatyzacja, czy też restytucja mienia to proces polegający na zwrocie uprzednim właścicielom (ich następcom prawnym) mienia przejętego przez państwo w drodze nacjonalizacji lub wywłaszczenia. Myli się jednak ten, kto uważa, że projekt polskiej ustawy reprywatyzacyjnej (DUR) miał na celu rozliczenie się Państwa będącego beneficjentem nacjonalizacji przeprowadzonej przez komunistyczny reżim (PKWN) z uprzednimi właścicielami lub ich spadkobiercami. O nie, reprywatyzacja w wykonaniu Polski to zabezpieczenie interesów lokatorów „…którzy zamieszkują kamienice, budynki podlegające wciąż obowiązującej ustawie, czyli dekretowi Bieruta.” – jak to ujął Witold Pahl wiceprezydent Warszawy. Ponadto reprywatyzacja to również szansa na poprawę finansów gmin. Nie od dzisiaj wiadomo, że największymi spekulantami na rynku nieruchomości są urzędy miast, które w ramach komunalizacji przejęły znacjonalizowane nieruchomości.

Przy okazji reprywatyzacja to materiał reklamowy kandydata na Prezydenta Stolicy i może jeszcze kilku lokalnych działaczy. Wszystko tylko nie odwrócenie skutków lub choćby uczciwa rekompensata krzywd zapoczątkowanych Manifestem PKWN, którego realizacją był szereg dekretów i ustaw odbierających prywatną własność. W tym świetle nie szokują nawet wypowiedzi prominentnych polityków uzasadniające wycofanie projektu strachem przed zaostrzeniem konfliktu dyplomatycznego z Izraelem, nikt nawet nie ukrywa, że restytucja nie jest celem ustawy reprywatyzacyjnej.

Język polski jest piękny i bogaty. Pozwala na oddanie najsubtelniejszych różnic między pięknem a cudownością, szpetotą a brzydotą, podłością a okrutnością ….                              Nie mogę tych wszystkich polityków, dziennikarzy, pseudo-znawców i zwykłych komentatorów nazwać głupcami bo w ten sposób obraziłbym ludzi, którym B-g poskąpił rozumu. Jeśli nazwę ich ignorantami – to zacznę ich usprawiedliwiać, a tego robić nie chcę, na usprawiedliwienie bowiem nie zasługują.

Oj, gdyby tak język giętki powiedział wszystko co pomyśli głowa i żeby obyło się przy tym bez „języka parlamentarnego”.

.