Mój serdeczny znajomy zarekomendował mi swojego czasu lekturę „Braci Aszkenazy” Israela Singera – jestem szczerze wdzięczny za tę rekomendację i z czystym sumieniem przekazuję ją dalej.
Powieść napisana w 1935r wydana została w Polsce po raz pierwszy bodajże dopiero w 1992r a następnie w 1998r i może z tego powodu jest dzisiaj trudno dostępna i – jak na książki używane i to w miękkim wydaniu – osiąga dość wysokie ceny na rynku antykwarycznym. W każdym razie upłynęło nieco czasu nim mogłem przystąpić do lektury i to w najbardziej odpowiednim do tego miejscu czyli w Łodzi. Nie ma historii Żydów bez Łodzi, nie ma Łodzi bez historii Żydów.
Niefortunnie (a może fortunnie) moja literacka podróż nostalgiczna w dzieje rodzinnego miasta zbiegła się w czasie z nowelizacją ustawy o IPN oraz, będącym jej konsekwencją, wystąpieniem dyplomatycznym Państwa Izrael.
Pilnie śledzę medialne doniesienia z jednej i drugiej strony tej polemiki oczekując na pierwszy zwiastun porozumienia. A co znajduję? Pełne złych emocji wypowiedzi o żydowskich roszczeniach majątkowych, kłucie w oczy liczbą Chasid Umot ha-Olam, stare śpiewki o żydokomunie, kolejne grudy błota rzucanego na prof. Jana Tadeusza Grossa. Medialny i internetowy żałosny standard. Pokusie użycia obraźliwego i wulgarnego słowa nie oparł się nawet rozsądny skądinąd znany dziennikarz.
Porzucam więc internet na korzyść książki i zagłębiam się w historii Nisana. Nisan był synem uczonego i misnagina rabina Noske i jak to w życiu młodego mężczyzny bywa, buntował się przeciw zasadom Ojca, szukał własnych dróg a w końcu i tak powtarzał we własnym życiu wyniesione z domu rytuały. Jednak Nisan nie został misnaginem tylko komunistą. Wpojony w domu talmudysty szacunek do słowa i do księgi pozostał częścią jego osobowości, zmieniły się jedynie lektury: miejsce Talmudu zajął „Der Kapital”. Do analizy tego dzieła używał jednak Nisan zasad wyniesionych z żydowskich szkół , bo tylko ludzie „… o wyostrzonych na Talmudzie umysłach, łatwo dostępnych dla filozoficznych myśli i abstrakcyjnych pojęć szybko przyswajali sobie kategorie pojęć marksizmu…”.
Filozofia komunizmu zmieniła świat, nawet w tych zakątkach do których komunizm jako system sprawowania władzy nie dotarł. Dzisiejsza rola społeczna związków zawodowych w USA, Francji czy Polsce wywodzi się z tej właśnie filozofii Zaryzykował bym tezę, że bez filozofii komunizmu nawet postęp techniczny i technologiczny nie byłby w stanie zmienić stosunków społecznych panujących w XIXw.
Podkreślam: filozofia komunizmu, nie system sprawowania władzy. Filozofia, która powstawała w świecie kapitalizmu tak odmiennego od tego, co dziś rozumiemy pod tym pojęciem. Filozofia pod względem politycznym i ekonomicznym klasyfikowana jako utopia.
Żydzi są Narodem Księgi, studiują księgi od tysięcy lat. W języku hebrajskim chyba nawet nie ma słowa „analfabeta” czy „analfabetyzm” a przynajmniej nie znalazłem go w żadnym słowniku (nawet google tego nie wie).
W Polsce planową akcję likwidacji analfabetyzmu przeprowadził rząd Polski Ludowej w latach 1949–1952. W 1952r Sejm uchwalił zakończenie akcji a 1958 rozpoczęto likwidację wtórnego analfabetyzmu.
Czy XIX wieczny, niewykształcony, ba! niepiśmienny polski, niemiecki czy ruski robotnik, pracujący po 16 godzin na dobę za wynagrodzenie ledwie starczające by utrzymać rodzinę mógł zrozumieć filozofię Karola Marksa nawet, gdyby ktoś mu ją przeczytał? Oczywiście, że nie. Przyjmę zakład, że znakomita większość dzisiejszych magistrów tak licznie produkowanych przez nasze uczelnie wyższe też by jej nie zrozumiała. To nie przypowieści ze szkółki niedzielnej.
Czy Karol Marks mógłby wytłumaczyć w przystępnych słowach XIX wiecznemu robotnikowi założenia i zasady swojej filozofii? Zapewne tak, choć nie wiem czy nieżydowski robotnik wyniósł by z tego wykładu więcej niż z wykładu Alberta Einsteina o teorii względności.
Elementem pośredniczącym między tymi dwoma umysłami: wybitnego filozofa i zwykłego robotnika byli żydzi – biedni robotnicy, potrafiący rozmawiać z innym robotnikiem jego językiem, dzielący na co dzień jego ciężki los ale posiadający ten wyostrzony na Talmudzie umysł. Bez tego środka przekazu filozofia Marksa i Engelsa pozostała by nadal dyscypliną uprawianą na uniwersytetach nieznaną przeciętnemu zjadaczowi chleba tak, jak nieznana jest mu filozofia Habermasa, Stirnera czy Dennetta.
Jak wyglądał by współczesny świat bez żydokomuny? Nie wiem. Jestem jednak przekonany, że wyglądałby inaczej, niekoniecznie lepiej.
W Polsce hasło „żydokomuna” oznacza kogoś gorszego od seryjnego mordercy, gwałciciela i sadysty w jednym. Zastanówmy się jednak czy bez tej żydokomuny bylibyśmy dzisiaj w stanie komentować rozwijający się konflikt dyplomatyczny na linii Tel Aviv – Warszawa? Zastanówmy się ilu z tych komentatorów posiada równie „wyostrzony umysł, łatwo dostępny dla filozoficznych myśli i abstrakcyjnych pojęć” skoro znakomita ich część reprezentuje drugie lub trzecie pokolenie posiadające umiejętności pisania i czytania oraz wykonywania czterech podstawowych działań matematycznych, co zgodnie z kryteriami UNESCO świadczy o braku analfabetyzmu.
Zastanówmy się zanim dokonamy ostatecznej oceny, by ta debata nie przypominała rozmowy przedszkolaka z profesorem. To zbyt ważna dla obu Narodów debata i nie chodzi w niej o treść art. 55a ani nawet o wolność słowa. Chodzi o Człowieka i nasze człowieczeństwo bowiem reszta to przemijanie nad przemijaniem; wszystko przemija [Koh 1,2]