Od miesięcy obserwuję prace Kongresu USA nad JUST Act oraz towarzyszące tej ustawie komentarze. Pomimo dużej ilości prezentowanych w mediach komentarzy niewiele zasługuje na zainteresowanie. Zawartość większości z nich świadczy o całkowitej ignorancji ich autorów, nie tylko nie znają oni treści projektu aktu który komentują ale nie mają żadnej wiedzy o historii najnowszej Polski lub bardzo dobrze się z tą wiedzą kryją. O znajomości prawa w ogóle lub znajomości treści Deklaracji Terezińskiej do której odwołuje się JUST Act nawet nie ma co wspominać.
Wszystkie te opinie można by pominąć milczeniem, trudno jednak przejść obojętnie nad stanowiskiem Kongresu Polonii Amerykańskiej zwłaszcza, jeśli przyjmuje on formę oficjalnej petycji skierowanej do Prezydenta USA o zawetowanie ustawy S.447. Gdybyż chodziło tylko o weto można by było tylko zasmucić się całkowitym zanikiem instynktu politycznego wśród liderów amerykańskiej Polonii – jakiż prezydent zawetuje ustawę jednogłośnie przyjętą przez obie Izby Kongresu? Przy takiej propozycji pomysł naszego prezydenta dotyczący referendum konstytucyjnego wydaje się ze wszech miar przemyślany i racjonalny.
JUST ACT jest upoważnieniem Departamentu Stanu USA do monitorowania stanu realizacji postanowień Deklaracji Terezińskiej, której sygnatariuszem jest również Polska. Deklaracja Terezińska nie jest formalną umową międzynarodową, jak sama nazwa wskazuje jest deklaracją przyjęcia i stosowania pewnych standardów. Powiedział bym, że jest zapewnieniem o przyzwoitości i poszanowaniu dla prawa i ludzi, którzy zostali pozbawieni majątków w okresie Holocaustu i rządów komunistycznych w drodze wywłaszczeń, nacjonalizacji, konfiskaty czy innych działań przeciwko prywatnej własności podejmowanych przez reżim państwowy.
Czy Polska może się obawiać konsekwencji wejścia w życie JUST Act?
Moim zdaniem powinna, choć z zupełnie innych powodów niż te podnoszone przez środowiska polonijne i narodowo-patriotyczne. Polska jest ostatnim krajem dawnego Bloku Warszawskiego, który przez 30 lat nie zdołał nawet rozpocząć procesu restytucji prywatnego mienia. Dyskusja publiczna dotycząca reprywatyzacji już od dawna przestała zajmować się pokrzywdzonymi przez reżim komunistyczny właścicielami tych majątków. Zasady sprawiedliwości i uczciwości do których odwołuje się Deklaracja Terezińska są w tej dyskusji nieobecne czego koronnym przykładem jest opracowany przez Ministerstwo Sprawiedliwości projekt Dużej Ustawy Reprywatyzacyjnej oraz fakt, że słowem „reprywatyzacja” określa się dzisiaj w Polsce przestępcze mechanizmy przejmowania pożydowskich majątków przez „kupców roszczeń” przy współpracy sprawnie działających grup urzędniczo-prawniczych. Znamienne, że właśnie wśród polaków i polonusów projekt Act S.447 wywołał tak żarliwy sprzeciw.
Spodziewam się, że przygotowany przez Departament Stanu raport nie będzie dla Polski pobłażliwy i nie powinno być to dla nikogo zaskoczeniem. Departament Stanu USA od dawna monitoruje kwestie związane z restytucją majątków m.in. w Polsce. Senat USA kilkakrotnie wzywał Polskę do podjęcia decyzji i realnych działań w sprawie restytucji majątków znacjonalizowanych po 1945r. Politycy zza „wielkiej kałuży” całkiem nieźle orientują się w tym temacie.
Znajdujemy się w momencie gdy żywe – nie tylko w Polsce – jest jeszcze wspomnienie efektów nowelizacji ustawy o IPN, spowodowanego nią kryzysu politycznego oraz fali antysemickiego hejtu jaki przetoczył się przez polskie media i polskie społeczeństwo. Oficjalna petycja o prezydenckie weto uzasadniona antyżydowską retoryką nie przysporzy Polsce zwolenników a jedynie utwierdzi w przekonaniach tych, którzy mają o nas i naszym kraju krytyczną opinię. Każdy, komu leży na sercu dobre imię Polski powinien zapalić przed swoim B-giem świeczkę i prosić Go, by wnioskodawcy nie zebrali wymaganych prawem 100 tyś podpisów pod tą petycją. Jeśli bowiem Prezydent Stanów Zjednoczonych będzie zmuszony zająć stanowisko w tej sprawie, to jego słowa mogą być nie mniej dosadne niż słowa Burmistrza New Jersey w sprawie lokalizacji Pomnika Katyńskiego.